Vermeer albo wszechświat w każdej kropli światła

Tłumy nieprzebrane podążają do Luwru, gdzie otwarto wystawę Vermeer i Mistrzowie Malarstwa Rodzajowego.

Gérard Dou, Gerard ter Borch, Jan Steen, Pieter de Hooch, Gabriel Metsu, Caspar Netscher, Frans van Mieris… Powtarzając układ amsterdamskich ulic w dzielnicy bliskiej Muzeum, otoczono Jana z Delft bardzo wybitnymi, wielkimi nawet kolegami, po to żeby pokazać, że wbrew przydomkowi, jaki dostał od swego dziewiętnastowiecznego „odkrywcy” Théophile’a Thoré-Bürgera, nie był żadnym sfinksem, ale twórcą dobrze mieszczącym się w wyrównanym szeregu malarzy swego czasu, czasu największego rozkwitu Niderlandów, czasu, w którym artyści, uważający się jeszcze pewnie za rzemieślników, głosili skromną, kalwinistyczną chwałę duchowego i materialnego bogactwa, do którego predestynowana była holenderska burżuazja. Nie ulega wątpliwości, że w ich twórczości powtarzają się wątki, techniki i kompozycje. Koncepcja organizatorów wystawy w Luwrze pomoże też zapewne studentom historii sztuki w napisaniu prac magisterskich.

Przede wszystkim jest w niej wielka krzywda wyrządzona przywiezionym do Paryża, prawdziwym niewątpliwie mistrzom malarstwa rodzajowego, którzy przy Vermeerze szarzeją, bledną, zanikają.

Nic nie jest u Vermeera zwyczajne, więc ta wystawa, która niby miała go zdjąć z piedestału albo chociaż postawić stopień niżej, jeszcze przed wejściem była dla mnie tak inna od innych wystaw.

Najpierw musiałem przez godzinę stać w kolejce, tylko po to żeby dostać kwitek z prawem wejścia trzy godziny później. To prawo okazało się przede wszystkim prawem do stania w następnej, co najmniej równie długiej kolejce do sal wystawowych.

A na końcu kolejki natychmiastowe urzeczenie, olśnienie, iluminacja. Pierwszy obraz na wystawie to Kobieta z Wagą, wagą, którą trudno dostrzec, przez co gest postaci nabiera jakiegoś mistycyzmu i już zapominam o godzinach czekania. Światło na białych połach jej kaftana, na chuście, na ścianie w lewym, górnym rogu, nadaje scenie metafizyczny nastrój.

Przerwany List – twarz światłem przyklejona do tła, to ta sama dziewczyna co na obrazie Kobieta z Perłami (nie mylić z Dziewczyną z Perłą zwanym również Niebieskim Turbanem). W obu sylwetkach jest pełna zamyślenia tęsknota, tęsknota za miłością nieziemską. Ziemska, nieziemska, w miłości, najważniejsza jest miłość.

Upewnia mnie w tym odczucia Grająca na Lutni (a może na Violi da Gamba). Na tle mapy Europy, patrzy w światło świata za na wpół zasłoniętą firanką. Jest jak biedne zwierzątko w klatce.

Przy Wirginale – jeszcze jeden muzyczny obraz na wystawie w Luwrze – to portret stroju grającej, dwóch tkanin, dwóch kolorów, dwóch blasków – to w nich jest muzyka, muzyka miłosna, którą artysta z nieśmiałą lubością owija swoją modelkę.

W Mleczarce, o której już tylko z powodu tej wystawy napisano we Francji całe tomy i nagrano godziny dłuższe niż stanie w kolejce, w prawym dolnym rogu widać trudne dla mnie do zdefiniowania pudło, według specjalistów to grzejnik, a za nim ściana rozpływa się w nieskończoność. Zapowiedź podobnej jak w tej kobiecie pełni, na dalekich galaktykach i innych drogach mlecznych.

Chwalę się tym moim ocznym i filozoficznym dostrzeganiem przyjaciółce mojej Ewie Biejat, a ona mi na to – patrz jeszcze uważniej. Przecież Vermeer to był całkowity realista. Na jego gołych ścianach widać każde zadrapanie, każdą dziurkę po gwoździu. Wstyd mi się zrobiło, ale tylko troszkę, bo myślę, że mistycyzm wypływa z realizmu, i że w każdej kropli światła jest cały wszechświat.

PS.  Bardzo łatwo jest znaleźć w Internecie reprodukcje obrazów Vermeera. Pisząc artykuł wyszukiwałem, żeby sobie przypomnieć wrażenie albo szczegóły. Z tym drugim poszło jako tako, z tym pierwszym pełna klęska. Reprodukcje, nawet bardzo dobre, niewiele mają wspólnego z oryginałami. I dlatego, jak tylko można, to trzeba chodzić na wystawy.

Vermeer et les maîtres de la peinture de genre

Louvre, 22 février – 22 mai 2017, Luwr  od 22 lutego – 22 maja 2017 r. 

One thought on “Vermeer albo wszechświat w każdej kropli światła

Comments are closed.