GUY SAVOY albo TO CO NAJLEPSZE WE FRANCJI – szczodrość, przedsiębiorczość, przemyślność

W jego daniach rozpoznawalne są smaki wszystkich składników, a ich połączenie zadziwia i zachwyca. Jest on nie tylko wielkim szefem, ale i wybitnym przedsiębiorcą, oprócz admiralskiego okrętu, jakim jest paryski lokal skromnie noszący jego nazwisko, otworzył restauracje od Singapuru po Las Vegas. Nie mówiąc o trzech lokalach paryskich, które powierzył innym kucharzom. Więcej…

MESTURET albo 100 PROCENT FRANCJI Z LEKKIM POLSKIM AKCENTEM

Gdy le Mesturet odwiedziłem z Francisem Brochetem, wybitnym specjalistą od spraw europejskich, komentatorem zgrupowania francuskich dzienników regionalnych EBRA, nie przestawaliśmy mówić o wyglądzie restauracji i o tym, co na talerzach.
Mój nowojorski kuzyn, którego też zaprowadziłem do tego bistra, położonego między Giełdą, Biblioteką Narodową i Luwrem, oczarowany był prawdziwie paryską atmosferą i autentycznością dań w le Mesturet. Więcej…

LA BOULE ROUGE albo SŁOŃCE TUNEZJI W PARYŻU

Przechodziliśmy koło Folies Bergère, kiedy przyjaciel wskazał na narożną knajpkę – to la Boule Rouge, najlepszy kuskus w Paryżu.Kuskus jest specjalnością krajów Maghrebu, czyli północno-zachodniej Afryki, od Libii po Maroko, a może i Mauretanię. Francuzi pierwszy raz spróbowali go podbijając Algierię w roku 1830. Spróbowali Więcej…

LAURENT albo PO POLSKU NA POLACH ELIZEJSKICH

Mały Ehrlich przez Persję dotarł wraz z andersowcami do Palestyny, gdzie jako żydowska sierota wzięty został do kibucu, uciekł stamtąd i po wielu latach i przygodach został dyrektorem najbardziej prestiżowego izraelskiego hotelu King David, tego samego w którym mieszkał prezydent Wałęsa podczas pierwszej oficjalnej wizyty w Izraelu. Wtedy jednak Ehrlicha w Ziemi Świętej już nie było. Więcej…

Szczodrość, gościnność, smakowitość albo Pod cedrami Libanu w Paryżu

Malutki kraj i wielka kuchnia. Paradoks ten, podkreślany przez Libańczyków, sprawdzić można obecnością libańskich restauracji we wszystkich wielkich metropoliach, od Warszawy po Sydney. W Warszawie 12, w wielkim Sydney 44 do trzydziestu dwóch (w zależności od tego, co uznamy za przedmieście i co za restaurację, a co za kiosk). Więcej…

VAUDEVILLE albo FARSA Z PANTOMIMĄ I OSTRYGAMI

Na ścianach, pomiędzy lustrami, wiszą zdjęcia ludzi, których twarze są mniej lub bardziej znane. Te bardziej to dlatego, że zdarzyło im się bywać w tym lokalu, te mniej, to z powodu nagrody literackiej Vaudeville, przyznawanej corocznie „francuskiej powieści wykazującej żywotność umysłu”, domyślam się, że jej autora. Więcej…

Les Noces de Jeannette albo Wesoło u Annette

Za wybór dań odpowiedzialny był każdy z gości i żaden, począwszy ode mnie, od odpowiedzialności nie ucieka. Na zakąskę wybrałem anchois z Collioure, katalońskiego portu w departamencie Wschodnich Pirenejów. Wybrałem najpierw dlatego, że niedawno pisałem o Dinie Vierny. Często tam bywała, mieszkając u swego mistrza Aristide’a Maillola , który miał dom w pobliskim Banyuls. Oraz dlatego, że kilka dni wcześniej byłem na wystawie André Deraina, który w początku wieku pojechał do Collioure z Henri Matissem i przywiózł stamtąd wspaniałe płótna. Więcej…