JOSEF KOUDELKA albo TUŁACZKA W CENTRUM POMPIDOU

Wracam z wystawy Josefa Koudelki zorganizowanej przez Clémenta Chéroux w paryskim Centrum Pompidou.  Tytuł ekspozycji La Fabrique d’Exils, czyli dosłownie Wytwórnia Wygnań, nawiązuje do serii z lat 1970 i 80, które artysta nazwał Exils. Po obejrzeniu nazwałbym wystawę Fabryka Tułaczki.

Ten czeski fotograf zdobył sławę fotografując Cyganów, zdjęcia z ich życia stały się dlań przepustką do agencji Magnum, sztandarowej od lat 40’ XX wieku grupy reportażystów. Wśród jej założycieli byli Robert Capa i Henri Cartier-Bresson.

Koudelka od początku był inny i inny jest wciąż.

W perfekcyjnych technicznie pejzażach wielkimi płaszczyznami i finezyjnymi odcieniami szarości maluje nieobecność ludzką. Ta nieobecność przedłuża się i na fotografiach z sylwetkami, postaciami, portretami niemal. Niemal, bo – po Cyganach – człowiek niemal zawsze jest na zdjęciach Koudelki kaleki – zacienieniem twarzy, odchyleniem głowy, połowicznym odcięciem przez pierwszy plan. Ta przepełniona pustka skomponowana jest tak, że nie można jej pozbawić żadnego elementu – gdyż wtedy wszystko runie.

Clément Chéroux, obecnie szef działu fotografii MOMA w San Franciisco, zwrócił uwagę, że bohaterem Procesu Kafki jest Josef K. Czyje to jeszcze inicjały?

Josef Koudelka przyszedł do muzeum i opowiadał najpierw, jak nie chciał się zgodzić na tę wystawę i jak Clément musiał go prosić i przekonywać, i że dopiero obietnica katalogu spowodowała, że ustąpił. Po czym ostrzegł słuchających: „zdjęcia są moje, ale wystawa Clémenta (ani razu nie wymienił nazwiska prof. Chéroux).

Koudelka był w Pradze w sierpniu 1968, gdy weszły tam wojska sowieckie. Jego reportaż był był wielokrotnie publikowany, ale autor, który od 1970 roku był zagranicą, dopiero w 1984, odważył się podpisać swe zdjęcia. Wiem przecież sam, że odwaga nie jest konieczna, aby być korespondentem wojennym.

Siedemdziesięciodziewięcioletni fotograf potrafi się cenić.  Powiedział przy okazji, że nie podziwia Cartier-Bressona i że przygotowując jakąś imprezę (nie usłyszałem jaką), przeglądając jego albumy znalazł tylko 5 zdjęć, które uznał za dobre. Myślę, że była to wypowiedź z drugim dnem, bo z Cartier-Bressonem, który go przyjął do Magnum, Kudelka się przyjaźnił.

Jakiś młody dziennikarz zadał Koudelce bardzo elokwentne i nic nie znaczące pytanie na temat jego wczesnego cyklu z praskiego teatru Semafor. Fotograf, nie ukrywając, że pytania nie rozumie, odpowiedział zwięźle i zrozumiale: „Fotografowałem teatr jak życie, a potem życie fotografowałem jak teatr”.

Jakby zaprzeczając pojęciu cyklu, które narzuca tytuł wystawy (ale nie to, co na niej pokazane), Koudelka ogłosił credo: „Nie wierzę w historie obrazkowe. Wierzę, że jedna fotografia może wielu różnym ludziom opowiedzieć wiele różnych historii”.

Po czym dodał zdanie, które odebrałem jako osobisty przytyk: „Nacisnąć na guzik może każdy, ale żeby być fotografem, trzeba mieć coś do powiedzenia i wiedzieć jak to powiedzieć”.

Josef Koudelka, wystawa la Fabrique d’Exils, Paryż, Centre Pompidou od 22 lutego do 22 maja 2017 r./ Josef Koudelka, exposition la Fabrique d’Exils, Centre Pompidou du 22 février au 22 mai 2017.

od prawej: Josef Koudelka, Ludwik Lewin, Clément Chéroux , Paryż 2017, fot. Ewa Izabela Nowak

od prawej: Josef Koudelka, Ludwik Lewin, Clément Chéroux , Paryż 2017, fot. Ewa Izabela Nowak