Izraelskie wino

I począł Noe, mąż, oracz, uprawiać ziemię, i zasadził winnicę. Tak zaczęło się wino, a wiemy o tym z żydowskiej Biblii.

Trochę później, po ucieczce Żydów z Egiptu, Mojżesz wysłał dziesięciu szpiegów do Ziemi Obiecanej. I pierwszą rzeczą, którą znaleźli w Izraelu był surowiec na wino: urżnęli gałąź winną z jagodami jej, a nieśli ją na drągu dwajmężowie

W starożytnym Izraelu wino odgrywało ważną rolę rytualną i symboliczną, o czym świadczy wiele zapisów w Świętej Księdze, jak i mająca korzenie w judaizmie, liturgia katolicka.

Co do tego, że w Izraelu wino było ważne, nie ma wątpliwości. Czy było również dobre?  Zdania są podzielone.

W Gabaonie, niedaleko Jerozolimy, odkryto piwnice, pochodzące z VIII i VII wieku przed Chrystusem, nadzwyczaj bliskie w koncepcji i technice wykonania, piwnicom szampańskim. Wykopano również fragmenty narzędzi służących przy produkcji wina. Według niektórych historyków, ich wysoki poziom wskazuje na wysoki poziom winnego wytwórstwa.

Robiono wino sprawnie i robiono go dużo, ale było kiepskie – twierdzą inni. Na dowód przytaczają dokumenty staroegipskie, z których wynika, że izraelski napój, sprowadzany do kraju faraonów, przyprawiano miodem, pieprzem i jałowcem, żeby nadawał się do picia. Niewysoko ceniono wino izraelskie w starożytnym Rzymie, a i w Anglii, opanowanej przez Rzymian, nie miało dobrej prasy.

Gdy w r. 636 muzułmanie podbili Palestynę (jak nazwali Izrael Rzymianie po zburzeniu Świątyni i wypędzeniu Żydów), natychmiast wykarczowali winnice, na ponad tysiąc dwieście lat przerywając produkcję wina w tym kraju.

W XIX wieku Żydzi zaczęli wracać do Izraela. Bardzo szybko zasadzili winnice i zaczęli wyrabiać trunek, niezbędny do sobotnich i świątecznych modlitw. Pierwsza wytwórnia, Efrat, powstała w roku 1870.

W 1882, baron Edmund de Rothschild ufundował wytwórnie wina w dwóch sponsorowanych przez siebie osiedlach – Riszon le Zion, pod Tel Avivem (którego jeszcze nie było)  i Zichron Yaakov, na południowych zboczach góry Karmel. Rothschild był wtedy, od kilkunastu lat właścicielem słynnej bordoskiej winnicy Chateau Lafite w Medoc.  W Zichron Yaakov osiedlili się głównie Żydzi z Rumunii, gdzie jest wino. Wydawałoby się więc, że produkcja znalazła się w kompetentnych rękach. Brakowało czego innego – kompetentnej klienteli.

Żydzi z Polski i z Rosji – bo to oni stanowili większość przybyłych do Syjonu przed wywalczeniem niepodległości przez Izrael – zamienili pustynie w kwitnące ogrody. W ich pionierskim etosie niewiele jednak było miejsca na finezyjne koneserstwo. Tym bardziej, że jak wiemy, Polska i Rosja nie są krajami wielkich winiarskich tradycji. Ta sytuacja powodowała, że izraelskie wina długo pasowały do bliskowschodniego szablonu – były ciężkie, słodkie, ale za to mało aromatyczne.

Czasy się przecież zmieniają i my się zmieniamy wraz z nimi. Dojrzewamy, tak samo jak wino. Zapewne pod koniec ubiegłego wieku, społeczeństwo izraelskie dojrzało do wina klasy światowej.

Baron Rothschild zbudował Zichron Yaakov na wzór francuskich miasteczek. Francja była też wzorem dla produkcji wina, ale winogrodnikom z góry Karmel nie udało się osiągnąć bordoskich standardów.

Ponad sto lat później, gdy nowi, młodzi ludzie postanowili postawić na jakość, ich spojrzenia skierowały się w stronę Nowego Świata, a dokładniej na Kalifornię.

Założyciele Golan Heights Winery (wytwórnia win Wzgórz Golanu), największą uwagę skupili na gatunkach winogron i na ich doskonałej uprawie, by były słodkie, o odpowiedniej kwasocie, by dojrzewały dokładnie, ale nie za szybko – co nie jest sprawą prostą w izraelskim klimacie. Ponieważ nie byli winogrodnikami z dziada-pradziada i zapewne nie słyszeli jak trawa rośnie, na boku zostawili duszę terenu, ten tak trudny do zdefiniowania, ale podstawowy dla Francuzów składnik wina, którego przede wszystkim poszukują w butelce. Zastosowali natomiast najnowszą, ale sprawdzoną już przez Amerykanów technologię, dokonując fermentacji (winifikacji) w kotłach z nierdzewnej stali, komputerowo kontrolując temperaturę i inne współczynniki.

Wyniki rewolucji były błyskawiczne, choć pamiętać należy, że w winiarstwie „natychmiast” oznacza co najmniej trzy lata. Od drugiego winobrania ich wina zdobywają nagrody I wyróżnienia w międzynarodowych konkursach.

Wykształceni w Stanach Zjednoczonych, szefowie wytwórni na Golanie odeszli od tradycyjnych w Izraelu gatunków winogron, takich jak grenache czy carignan, obsadzając swe winnice szczepami cabernet-sauvignon (jak w Bordeaux, ale z przystankiem w Kalifornii)) merlot, sauvignon blanc i chardonnay, które stało się światową gwiazdą w konkurencji białych win.

Wytwórnia sprzedaje swą produkcję pod trzema markami : Yarden, najbardziej prestiżowa, Gamla, pośrednia i Golan, oferujący, według producenta, „młode wina wysokiej jakości w przystępnych cenach”.

W roku 1990 pojawił się w Izraelu nowy producent, Barkan, zatrudniający specjalistów z Australii i stosujący metody australijskie. Barkan robi swe wina zarówno z winogron wyrosłych na północy kraju, w Galilei, jak i na południu, w suchej i gorącej pustyni Negew.

Dwie nowe wytwórnie zdopingowały Carmel Mizrahi i stara, zasypiająca spółdzielnia dostosowała się do nowych wymogów rynku.

W latach 90’, jak grzyby po deszczu wyrastać zaczęły małe „garażowe” często wytwórnie, proponując wina o wysokiej koncentracji, nadzwyczaj aromatycznie bogate, wypieszczone – autorskie.

Choć Carmel, Barkan i Golan kontrolują ponad 80% izraelskiego rynku, to właśnie obecność małych producentów, ale wielkich fanatyków wina, powoduje, że w tej branży w Izraelu panuje nieustanny ruch.

Od kilku lat wielką renomę zdobyła piwnica Castel, w Górach Judejskich, kilkanaście kilometrów na zachód od Jerozolimy. Jej założyciel, ulubieniec mediów, Eli Ben Zaken, poszedł inną drogą niż większość izraelskich winiarzy. Wzorem francuskim skupił się na specyfice swej winnicy, rozłożonej na zboczu sięgającym 700 m. nad poziom morza, w pobliżu dawnego zamku krzyżowców. Stąd właśnie nazwa Castel. W opisach swych win podkreśla nadzwyczaj sprzyjający mikroklimat, dzięki górskiemu chłodowi, małej wilgotności powietrza i słabemu nasłonecznieniu. (Zarówno chłód, jak i słabe nasłonecznienie są dosyć względne, jesteśmy w Izraelu).  Winobranie jest całkowicie ręczne, a wytwórnia i piwnica są tuż przy winnicy.

To zapewne strategia właściciela Castelu przyczyniła się w dużym stopniu do tego, że od niedawna również wielkie wytwórnie, nie rezygnując z win „szczepowych” (określanych gatunkiem winogron), jako argument jakości, lansują teren, na którym wyrosły owoce.

Rok temu, po raz pierwszy oceniając izraelskie wina, Robert Parker, uważany za największego guru degustacji, czternastu dał noty równe i wyższe niż 90. Ta konsekracja nie zostawia miejsca na wątpliwości: Izrael jest pełnoprawnym członkiem światowej pierwszej ligi winiarskiej.

Jaka jest specyfika win izraelskich? Bardzo wyraźny smak owocowy dochodzi na podniebienie w obłoku intensywnych aromatów kwietnych i owocowych, wśród których dominują owoce egzotyczne i kandyzowane. W najlepszych wydaniach nie przesłaniają ich, ale wzbogacają garbniki drewna. Izraelczycy używają dębu francuskiego, jak i amerykańskiego, umiejętnie dozując proporcje wina w każdym rodzaju beczek. W przeciwieństwie do Francji, wolą nowe drewno, pierwszy raz używane. Czasem z tego powodu „drewnianość” bywa zbyt agresywna, ale mistrzowie potrafią uzyskać nadzwyczajną harmonię.

Izraelscy winiarze, tłumacząc dlaczego mniejszy nacisk stawiają na miejsce, z którego pochodzą winogrona, zwracają uwagę, że Izrael jest bardzo małym krajem, mniejszym od niektórych regionów francuskich. To wielka zaleta. Zebrane w północnej Galilei owoce, po dwóch godzinach docierają do wytwórni w okolicach Tel Avivu. Jednocześnie jest to kraj bardzo zróżnicowany. Te dwie cechy powodują jego atrakcyjność turystyczną. W jeden dzień przejechać można od największej tamtejszej metropolii, Tel Avivu, do malowniczych wodospadów Rosz Hanikra, na granicy libańskiej, mijając po drodze górę Tabor, Karmel i zahaczając o jezioro Genezaret.  Tyle samo czasu zajmuje wycieczka z Tel Avivu do Jerozolimy, tak samo jak nad Morze Martwe i na pustynię Negew.

I prawie wszędzie napotyka się na ślady Biblii.


Obraz Artura Majki, Czerwone (acrylique  70 x 100 cm)